Amantadyna to gorący temat ostatnich miesięcy. Trwa spór pomiędzy jej zwolennikami, a sceptykami. Aby ostatecznie rozwiać wątpliwości, po wielu miesiącach starań różnych środowisk lekarskich, na początku kwietnia rozpoczęły się badania kliniczne nad skutecznością tej substancji w leczeniu COVID-19.
Amantadyna znana jest od blisko 30 lat. Popularność zyskała w latach 1996-2009. Używano jej w profilaktyce i w leczeniu wirusowej grypy typu A. Obecnie jest stosowana jako lek neurologiczny i podaje się ją pacjentom z chorobą Parkinsona lub stwardnieniem rozsianym. Badania kliniczne, które w kwietniu ruszyły w siedmiu ogólnopolskich ośrodkach, sprawdzą, czy lek może być skuteczny w leczeniu COVID-19.
Lubelski ośrodek liderem projektu
Wśród ośrodków biorących udział w badaniu nad skutecznością amantadyny znajduje się też lubelski szpital. Co ważniejsze to właśnie on jest liderem projektu. W lutym br. Agencja Badań Medycznych podpisała umowę z Samodzielnym Publicznym Szpitalem Klinicznym nr 4 w Lublinie i przekazała na ten cel 6,5 mln złotych dofinansowania.
Pozostałe ośrodki, realizujące badania kliniczne nad amantadyną to: Uniwersytet Medyczny w Lublinie, Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Kliniczny Szpital Wojewódzki nr 2 im. św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie, Pracownia Medycyny Rodzinnej; Kolegium Nauk Medycznych, Uniwersytet Rzeszowski, Regionalny Szpital Specjalistyczny im. dr. Władysława Biegańskiego, Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Grudziądzu oraz Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wyszkowie. (PAP)
Kto bierze udział w badaniach?
W badaniu ma wziąć udział 200 pacjentów z siedmiu ośrodków w Polsce. Chodzi o osoby pełnoletnie u których można zaobserwować objawy infekcji wirusem SARS-CoV-2 i które jednocześnie nie wykazują cech niewydolności oddechowej.
– Do tej pory mamy już kilkunastu uczestników badania klinicznego. Projekt ruszył w SPSK4 i w szpitalu im. Jana Bożego. Inne ośrodki w Polsce też już wystartowały lub są w trakcie. Mogę powiedzieć, że wszyscy zakażeni przez ten okres obserwacji przeszli bezpiecznie. Badania są zakodowane, więc nie wiemy, którzy pacjenci przyjmowali amantadynę, a którzy placebo. Więcej dowiemy się z analiz pośrednich, które będą może pod koniec maja, pod warunkiem, że zgłaszalność pacjentów do projektu będzie na dobrym poziomie. Ważnym aspektem naszej oceny jest obecność objawów neurologicznych, gdyż one bardzo często są powikłaniem COVID-19 – również przy stosunkowo łagodnym przebiegu – informuje prof. Konrad Rejdak, kierownik Kliniki Neurologii SPSK4.
Badanie kliniczne jest przeprowadzane metodą podwójnej tzw. ślepej próby. To znaczy, że ani lekarz, ani pacjent nie wiedzą co jest podawane.
– Lek jest zaślepiony. Jest lek aktywny i placebo, ale obie tabletki wyglądają tak samo. Podajemy i patrzymy co się dzieje. I dopiero wtedy możemy rozkodować to badanie i dowiedzieć się, jak działa lek, a jak placebo. To taka złota reguła w badaniach klinicznych” – wyjaśnia prof. Konrad Rejdak.
W badaniu klinicznym z zastosowaniem amantadyny mogą wziąć udział osoby, które mają świeżo rozpoznany wynik zakażenia, są zaniepokojone swoim stanem zdrowia i wyrażają zgodę na udział. Szpital uruchomił już specjalny numer telefonu, pod którym można uzyskać potrzebne informacje. Decyzja o leczeniu i zakwalifikowaniu pacjenta do badania klinicznego zapada w oparciu o szereg spełnionych kryteriów. Na podstawie krótkiego wywiadu kwalifikacyjnego, pacjenta kieruje się na badanie lekarskie, prześwietlenie płuc i badania laboratoryjne. Te czynności mają ocenić aktualny stan zdrowia pacjenta.
Pacjenci zgłaszają się zbyt późno
Przez cały czas trwania badania klinicznego, pacjent przebywa pod ścisłą opieką lekarzy. W zależności od stanu zdrowia, może wrócić do domu, chyba że konieczna będzie hospitalizacja.
– Niestety obserwujemy, że ludzie zgłaszają się bardzo późno, w zaawansowanym stadium choroby. Niepokojące jest to, że zaawansowane zmiany w płucach zauważmy u młodych pacjentów, którzy uważali do tej pory, że całkiem nieźle się czują. Dzięki szybkiej interwencji udało się ich skierować na właściwe leczenie niezależnie od prowadzonego badania klinicznego. W ten sposób najprawdopodobniej uratowaliśmy kilku osobom życie – dodaje prof. Konrad Rejdak.
Jak działa amantadyna?
W Polsce może być nawet kilka tysięcy osób, które przyjmowały ten lek. Wiele z nich jest głęboko przekonanych, że tylko dzięki niemu udało się pokonać chorobę. Są również tacy, którzy nie wierzą, że amantadyna może jakkolwiek pomóc w leczeniu COVID-19, a jedyną nadzieję na pokonanie wirusa pokładają w szczepieniach. Burza medialna wokół amantadyny trwa odkąd Lek. Włodzimierz Bodnar z Przemyśla ogłosił, że z powodzeniem leczy swoich pacjentów chorych na COVID-19 za pomocą tej substancji. Warto więc przyjrzeć się bliżej mechanizmowi działania amantadyny.
– To nie jest lek stricte przeciwwirusowy. Jego działanie na tym poziomie jest słabsze, ale lek wchłania się do ośrodkowego układu nerwowego. Może więc może być już obecny na poziomie inwazji wirusa do układu nerwowego. A wiemy, że to jest jeden z najcięższych z mechanizmów wiążącym się z powikłaniami. Druga rzecz – pobudza układy przekaźnikowe w mózgu – dopaminę. To ważny przekaźnik dający nam napęd motoryczny. Pacjenci, którzy walczą z infekcją, potrzebują takiego impulsu, bo mogą mieć słabą wydolność oddechową. Jeżeli stymulujemy układ nerwowy, a tym samym cały organizm, bo wszystkie organy reagują na bodźce nerwowe, to mamy szansę przełamać ten kryzys. I to jest bardzo ważny mechanizm i dlatego też tym lekiem się interesujemy” – wyjaśnia prof. Konrad Rejdak.
Wyniki przeprowadzonych badań klinicznych poznamy prawdopodobnie pod koniec maja.
Źródło: PUP, Puls Medycyny, Kurier Lubelski
Polecamy także: