Interwencja w mieszkaniu w centrum Lublina zakończyła się odebraniem zwierząt. Koty przebywały w tragicznych warunkach. Powiatowy lekarz weterynarii nie widzi problemu. Właścicielka kotów grozi wolontariuszom fundacji.
W ostatnich dniach doszło do interwencji w jednej z hodowli kotów rasowych w Lublinie. Mieszkanie, w którym prowadzono hodowlę znajduje się w ścisłym centrum Lublina. Osoba, która od trzech tygodni szukała ratunku dla zwierząt była odsyłana od instytucji do instytucji. Nikt nie wiedział, co zrobić i nie potrafił wskazać, gdzie można szukać pomocy. Dopiero pracownicy Urzędu Miasta Lublin zasugerowali, aby zgłosić się do Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege.
Koszmarna historia okazała się prawdą
Wolontariusze fundacji mieli nadzieję, że to zgłoszenie to fikcja. Niestety, kiedy wraz z policją wkroczyli do mieszkania, to co zobaczyli przeraziło ich.
„Początkowo mieliśmy nadzieję, że to zgłoszenie to jakaś chora bajka. Niestety wszystko się potwierdziło. Adresu nie dało się pomylić – obrzydliwa woń kierowała nas prosto pod drzwi hodowli kotów w ścisłym centrum Lublina. Odruch wymiotny powodowało samo uchylenie drzwi na ułamek sekundy (!).Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów…” relacjonują przedstawiciele fundacji.
Policjanci i przedstawiciele fundacji biorący udział w interwencji, a także mieszkańcy kamienicy w której znajdowała się hodowla nie mogli pojąć, jak można doprowadzić do takiej sytuacji oraz jak można w takich warunkach przetrzymywać jakiekolwiek żywe istoty.
Oprócz niewyobrażalnego fetoru oraz bałaganu w miejscu interwencji panowała bardzo niska temperatura. Zaledwie 9 stopni Celsjusza. Warto podkreślić, że dla kotów, które nie posiadają sierści ma to ogromne znaczenie. Ich cienka skóra eksponuje organizm na silny wpływ czynników zewnętrznych. Nie dziwi więc, że wszystkie zwierzęta znalezione w lokalu były chore i wymagały opieki weterynaryjnej.
„Nigdy nie widzieliśmy kotów, które rzuciły się z taką zachłannością na wodę, że znikała w błyskawicznym tempie. Lekarze również byli w szoku.” – relacjonują dalej przedstawiciele fundacji.
Interwencja zakończyła się odebraniem zwierząt. Sprawa ma trafić do prokuratury, która rozstrzygnie zasadność interwencji na podstawie opinii biegłych.
Szokująca postawa powiatowego weterynarza i właścicielki hodowli
Powtarzamy za wolontariuszami fundacji – czy tak powinna wyglądać hodowla kotów rasowych? Jesteśmy ciekawi Państwa opinii w tej sprawie.
(fot. Fundacja Ex Lege)
Źródło: Fundacja Ex Lege
Polecamy także:
Lublin: Okradł mężczyznę w podzięce za gościnę.
Głusk: Zrób zdjęcie swojego kota i wygraj atrakcyjne nagrody
Lublin: Seniorki nie dały się oszukać.
Lublin: Wybił tylną szybę w taksówce, bo kierowca zażądał zapłaty za przejazd
To jest dramat…
Te osoby (bo przecież nie „ludzie”) za te zwierzaki powinny odpowiadać jak za krzywdę człowieka.
Serce mi pęka i czasem wstyd mi, że jestem człowiekiem.