Boże Narodzenie to – według teologów – najważniejsze po Wielkanocy święto w roku. Wiele tradycji związanych z tym świętem, towarzyszy nam od wieków i nadal są kultywowane. O niektórych pamiętają już tylko nielicznie. A jak jest w Waszych domach?
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia tradycyjnie spędzano w gronie najbliższych. Stoły byty suto zastawione, na święta specjalnie “bito świnię” i przygotowywano swojskie wyroby. Podobnie jak w Wigilię, nie wolno było sprzątać, gotować, rozpalać ognia pod kuchnią, dlatego jedzono potrawy wcześniej przygotowane. Nie składano w tym dniu wizyt. Bożonarodzeniowe świętowanie przebiegało w rodzinnym gronie, jedzono i śpiewano kolędy.
Patronem 26 grudnia, czyli drugiego dnia Bożego Narodzenia, jest św. Szczepan – pierwszy męczennik za wiarę chrześcijańską, ukamienowany za to, że przyznał się przed sanhedrynem do wiary w Chrystusa (tradycyjna kara za bluźnierstwo).
Ludowe tradycje związane z tym dniem mają podłoże agrarne, choć nawiązujące do chrześcijańskiej tradycji. Do dziś podczas mszy św. w niektórych regionach kraju święci się owies na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana i dla zapewnienia urodzaju w przyszłym roku. Dawniej ziarno sypano w kościele, na księdza, na wchodzących do świątyni, a po nabożeństwie, pod kościołem, chłopcy i dziewczęta też się nim obsypywali. Ze świętem tym związane jest także powiedzenie: “Jaka pogoda w Szczepana panuje, taka na luty nam się szykuje”.
26 grudnia odwiedzano dalszych krewnych, bawiono się huczniej i weselej niż w pierwszy dzień świąt. Był to też czas kawalerskich zalotów. Od wczesnego ranka chodzili po wsi “śmieciarze”, którzy zaśmiecali słomą obejścia panien na wydaniu. Dziewczęta na ich przybycie przygotowywały wódkę i zakąski, a gdy już psoty się kończyły i słoma została posprzątana, zaczynała się gościna. Gdy “śmieciarz” przychodził do dziewczyny, oznaczało to często, iż ma wobec niej zamiary małżeńskie.
Tego dnia rozpoczynało się także kolędowanie. Przebierańcy wędrowali po wsiach, wodząc z sobą maszkary: turonia, konia, żurawia, bociana itp. Wchodząc do domów, pozdrawiali gospodarzy, śpiewali, wygłaszali życzenia zdrowia i urodzaju, a także odgrywali różne scenki. Na koniec prosili o kolędę – datek. Były to najczęściej świąteczne jedzenie lub drobne pieniądze. Zdarzało się, że kolędnicy śpiewali złośliwe piosenki, gdy gospodarz nie chciał ich wpuścić do izby lub nie był hojny.